środa, 30 maja 2012

Janusz Korczak w Palestynie


Korczak przebywał w Palestynie dwukrotnie (1934 i 1936) – łącznie 7 tygodni. Przyjechał na zaproszenie byłych wychowanków Domu Sierot (rodzina Simchonich) i byłych bursistów, czyli młodych wychowawców, z którymi korespondował od lat (m.in. Józef Anion) i którzy bardzo pragnęli gościć go u siebie.
   Jego korespondencja i relacje z dwóch pobytów oraz plany następnego wyjazdu świadczą dobitnie o tym, że nie były to krótkotrwałe epizody w życiu Korczaka, lecz wydarzenia znaczące tak dalece, że zastanawiał się nawet nad tym, czy nie powinien szukać w Palestynie rozwiązania wielu kwestii, których nie mógł rozwiązać w ówczesnej Polsce. Lata trzydzieste były w życiu Korczaka okresem bardzo dramatycznym. To nie przypadek, że pisząc o tych latach nieco później, w getcie, charakteryzował je tak: nikczemne, przeklęte, kłamliwe. „Nie chciało się żyć. Błoto, cuchnące błoto”.  Miał w tym czasie poczucie, że grunt usuwa się mu spod nóg i wszystkie jego wysiłki w zakresie opieki nad dzieckiem idą na marne.
   Jechał do Palestyny, szukając odpowiedzi na wiele bolesnych pytań, które dręczyły go. W czasie swoich pobytów na Ziemi Świętej starał się poznać i zrozumieć psychikę dziecka żydowskiego, przebywającego w zupełnie odmiennych warunkach, zapewne niełatwych, uciążliwych, ale jakże głęboko przeobrażających istotę człowieka, jego stosunek do życia, ludzi, historii. Choć nie znał języka hebrajskiego, umiał jednak nawiązać bliski kontakt z dziećmi i dorosłymi (część osób dorosłych znała język polski). Wśród najstarszych członków kibucu oraz ich następców zachowały się dotąd żywe wspomnienia i fotografie z okresu pobytu Korczaka, wytworzyła się trwająca do dziś legenda . 
 Pierwszy wyjazd odbył się z początkiem września 1934 roku. Wyprawa trwała trzydzieści godzin pociągiem z Warszawy do rumuńskiego portu Konstanca. Stamtąd polskim statkiem ,,Polonia" do Jaffy. Korczak nie zostawił opisów podróży dlatego też opieramy się o relacje innych podróżnych.


Pasażerowie statku dzielili się na dwie grupy. Pielgrzymi katoliccy, którzy wybrali się do Ziemi Świętej, by zobaczyć miejsce narodzin Jezusa Chrystusa i Grób Pański. Drugą grupę stanowili Żydzi, którzy płynęli do Ziemi Obiecanej by się tam osiedlić. 
 Korcza  ruszył do kibucu Ein Harod, który był jedną z wielu komun rolnych położonych w Dolinie Galilejskiej. Wedle tradycji przy źródle , które nazywało się Harod Dawid stoczył zwycięską walkę z Goliatem. Po pierwszej wojnie światowej osiedlały się tu kolejne fale żydowskich emigrantów. 
   Nazwy ,,kibuc" używano dla określenia kolektywnego gospodarstwa rolnego. Nadzwyczajną troskliwością otaczano tu dzieci, które rodzice oddawali na wychowanie.
  W kibucu Ein Harod Korczak spędził trzy tygodnie. Opiekował się niemowlętami, opatrywał skaleczenia przedszkolaków, patrzył na górę Gilboa, wygłosił kilka odczytów. Odbył kilkudniową wycieczkę do Doliny Jordanu i północnej Galilei. W sumie jednak niewiele jeździł po kraju i niewiele zobaczył.

 Zachowała się fotografia Janusza Korczaka w białym fartuchu, wśród personelu kuchennego, obierającego kartofle. To zrozumiałe, nie chciał być ciężarem dla gospodarzy. Wieczorami spotykał się z wychowawcami i rodzicami, rozmawiał, wygłaszał pogadanki. Pracowity tryb i sposób życia w kibucu bardzo mu odpowiadały, najbardziej zaś – co zrozumiałe – interesowały go dzieci, warunki ich egzystencji i rozwoju. Przychodził z rana do szkoły, obserwował zajęcia i pracę maluchów, a nawet pomagał im pół-żartem, pół-serio. Bardzo dużą wagę przywiązywał do tego, by dzieci jak najwięcej bawiły się. Nauczył je m.in. robić i puszczać latawce. Do owego czasu dzieci nie znały tej zabawy. Od czasu pobytu Korczaka i aż do chwili obecnej, rokrocznie, obchodzi się w Ein Harod z udziałem setek dzieci z okolicznych miejscowości – Święto Latawca. Jest to radosne święto dzieci i dorosłych, organizowane z dużym rozmachem. 

  Po raz drugi wybrał się do Palestyny w lipcu 1036 roku. Przypłyną 19 lipca, w niedzielę rano. Podczas tej podróży, która trwała sześć tygodni obejrzał znacznie więcej niż poprzednim razem. Był w Tel Awiwie, Haifie, Jerozolimie. Zwiedzał różne kibuce, spotkał wielu ludzi. 
  Doktor ostatnie przedwojenne wakacje, czerwiec i lipiec 1939 roku spędził w Druzkiennikach na koloniach letnich z dziećmi. Odpoczął i zaczął planować kolejną wyprawę dom Palestyny. Zamierzał  spędzić tam cztery miesiące.
    W ostatnim liście do swojego przyjaciela, młodego poety hebrajskiego, Gileada Zerubawela, mieszkającego w Ein Harod, Korczak informuje go – tuż przed wybuchem II wojny światowej – że prosił konsula polskiego w Jerozolimie, by podarował dzieciom Palestyny tuzin wiewiórek, ale konsul widocznie nie zrozumiał intencji Korczaka i jego prośby.
   Nie udało się Korczakowi zrealizować swoich planów ze względu na wybuch II wojny światowej. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz